"Jak Jezus Chrystus stanął na drodze mojego życia".
Chciałbym opowiedzieć, w tym krótkim świadectwie, jak z największego wroga Jezus Chrystus stał się moim najlepszym przyjacielem.
Zacznę może od dzieciństwa. urodziłem się z łaski Bożej w chrześcijańskiej rodzinie. Moi rodzice służyli Panu, tata był kaznodzieją i od samego początku
wychowywany byłem w prawdziwej Bożej miłości; jednak szatan natychmiast zaczął atakować. Gdy byłem niemowlęciem pewnego dnia ulało mi się mleko, które zjadłem,
zakrztusiłem się i przestałem oddychać. Nie wiem, jak długo to trwało, ale gdy moja mama to zobaczyła, zaczęła wołać do Pana Jezusa i Bóg przywrócił mi życie.
Od samego początku miałem też poważne problemy ze zdrowiem. Jak się później okazało miałem alergię i lekarze nie potrafili mi pomóc. Mama przez pierwsze pól roku
prawie w ogóle nie spała. Po jakimś czasie okazało się, że mam uczulenie m.in. na mleko i lekarz powiedział rodzicom, że powinni mi podawać mleko modyfikowane, gdyż
zwykłe może mnie wręcz zabić. Niestety nie było ich wtedy na to stać i musieli mi podawać zwykłe krowie mleko. Pewnego dnia na jednym ze zgromadzeń, na którym
usługiwał brat Harry Van der Stel z Holandii, Bóg w nadprzyrodzony sposób dotknął się tej biednej, na wyczerpaniu matki, która modliła się o swojego chorego syna
i uzdrowił mnie z alergii na mleko. Tak Boża ręka czuwała nade mną od samego początku.
Jako dziecko byłem naprawdę zapalony w Bożych sprawach. Kiedy patrzyłem na swojego tatę, który głosił Słowo Boże bardzo mi to imponowało. Też chciałem taki być.
Czasami wołałem rodziców do pokoju i im głosiłem. Pamiętam jak raz powiedziałem mamie: "Chodź porozmawiać o tym najważniejszym". "O czym?" - zapytała.
"No wiesz, o Słowie Bożym". Byłem wtedy grzecznym, ułożonym chłopcem. W szkole uczyłem się bardzo dobrze, nie było ze mną żadnych problemów.
Jednak szatan nie zapomniał o mnie i upomniał się kiedy poszedłem do gimnazjum. Wtedy wszystko zaczęło się zmieniać...
W Biblii jest napisane, że kto chce zaprzyjaźnić się ze światem, staje się wrogiem Chrystusa. Ja niestety wybrałem tę drogę. W gimnazjum popadłem w bardzo
złe towarzystwo. Miałem wtedy 14 lat. Zacząłem pić, palić, przeklinać i zmieniłem się o 180 stopni. Straciłem jakąkolwiek duchową moralność. Zaczęły mnie coraz bardziej
ciągnąć rzeczy, o których wiedziałem, że są niewłaściwe. Zacząłem słuchać świeckiej muzyki, głównie rockowej i hip-hopowej, co miało na mnie bardzo, bardzo zły wpływ.
Od tego się zaczęło. Moje duchowe życie umarło. Przestałem śpiewać na zgromadzeniach, siedziałem i marnowałem swój czas, siedząc i myśląc o tych rzeczach, którymi żyłem.
Stałem się obojętny, zimny jak lód. Nie chciałem mieć z Bogiem nic wspólnego, wstydziłem się tego, w co wierzą moi rodzice. Nie mogłem się pogodzić z tym, że właśnie ja
muszę żyć w takim domu, że nie mogę być jak wszyscy moi koledzy. Doszło do tego, że znienawidziłem to Poselstwo. Zacząłem z niego wręcz szydzić; wyśmiewałem go, byłem opętany.
Czytałem książki demoniczne, oglądałem filmy fantastyczne, żyłem w swoim świecie pełnym grzechu. W wieku 15 lat zacząłem palić marihuanę, to był mój moralny koniec.
Nie miałem już żadnych hamulców. Byłem zafascynowany światem narkotyków, używek, interesowałem się tym i gdybym miał okazję, to jestem pewny, że nic mnie nie powstrzymałoby
by spróbować czegoś więcej. Do takiego stanu doszedłem i myślałem, że jestem taki szczęśliwy. Przeszkadzali mi jedynie rodzice, którzy hamowali moje "szczęście".
Kłóciliśmy się ciągle, to było coś, czego nie da się opisać. nasza relacja była fatalna. Byłem tak ślepy, że nie widziałem nic złego w tym, jakie życie prowadzę.
Trwało to kilka lat, dopiero zaczęło się coś zmieniać jak się zakochałem...
Czasami wydaje nam się, że Bóg jakby o nas zapomniał. Nie możemy często zrozumieć, dlaczego w życiu nas spotykają rzeczy, o których nigdy nie pomyślelibyśmy,
że się nam przytrafią. Ale wiecie co? To wszystko jset po to, żeby nas ukształtować. Każde doświadczenie nas spotyka z jakiegoś powodu. Mogę to powiedzieć na podstawie tego co przeżyłem
i czego doświadczyłem, że każde doświadczenie i każda próba, która nas spotyka jest dla naszego dobra. Czasem musimy przez coś przejść, żeby zrozumieć drugą osobę.
Czasem musimy się czegoś nauczyć. Ale zawsze jest to dla naszego dobra. I wiecie co? Bóg nigdy o nas nie zapomina...
Zakochałem się w wieku niespełna 17 lat i wtedy wszystko zaczęło się zminniać, ale nie od razu. Stopniowo, krok po kroku. Bóg zaczął dotykać moje serce. I tak oto,
19 marca 2017 roku, a więc 3 dni przed moimi 18-stymi urodzinami, na które tak długo czekałem i myślałem, że w końcu będę "wolny", mój tata, z którym się w ogóle nie rozumiałem
i ciągle kłóciłem, którego często obrażałem, ochrzcił mnie w imię Pana Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów. To była najlepsza decyzja jaką podjąłem w moim życiu.
Oddałem swoje życie Bogu, a on zatroszczył się o wszystko. 3 missiące później ożeniłem się i zacząłem dorosłe życie. Wtedy dopiero zacząłem rozumieć, jakim przywilejem
jest służyć Chrystusowi i mieć pewność, żę On ma wszystko pod swoją kontrolą. Bóg działał cały czas we mnie i z czasem zaczął mnie uwalniać od rzeczy, którymi byłem związany
prez długi czas. Jedną z takich rzeczy była miłość do piłki nożnej. Kochałem football. Od dziecka grałem w piłkę i byłem temu bardzo oddany. Zmarnowałem setki godzin przed ekranem
oglądająć mecze piłki nożnej. 11 listopada 2018 roku na zgromadzeniu, Duch Święty mnie uwolnił i szczerze mogę powiedzieć, że od tego dnia nie objerzałem żadnego meczu nawet przez minutę.
Życie chrześcijanina to jest proces. Nigdy wszystko nie przychodzi o razu. Bóg kształtuje nas przez cały czas i koryguje nas abyśmy lepiej mu służyli. Mogę tego
dożywać każdego dnia, jak Jezus Chrystus działa w moim życiu. Nie było ani jednego dnia, żebym nie widział jak Bóg troszczył się o mnie i moją rodzinę. Tak bardzo jestem mu wdzięczny,
że on mnie znalazł. Żadne słowa nie opiszą tego uczucia jakie mam, kiedy uświadomię sobie, jaka Łaska została mi okazana. To On mnie znalazał, nie ja jego. Ja go nienawidziłem,
byłem jego wrogiem. A on mimo to wyciągnął do mnie swoją dłoń i wyciągnął mnie z tego bagna w jakim żyłem. Przyjacielu, jeśli jeszcze nie oddałeś swego życia Chrystusowi, to
chciałbym Ci coś powiedzieć: nie zwlekaj, nie uciekaj od Niego! Przyjdzie dzień, że będziemy musieli zdać relację z tego jak żyliśmy. I co wtedy? Co powiemy? Lepiej zanurz
się póki nie jest jeszcze za późno. Ja to zrobiłem i wiem, że jest to jedyna dobra rzecz, jaką uczyniłem w swoim życiu. Musiałem ponieść konsekwencje tego, co robiłem. Dużo wycierpiałem
przez to. Ale dzisiaj, z Bożej Łaski mogę śmiało powiedzieć, że WSZYSTKIE moje grzechy są wrzucone w morze Bożego zapomnienia. Dzisiaj jestem tak szczęśliwy, jak nigdy przedtem nie byłem.
Mam żonę, która oddała swoje życie Panu, mam synka i razem służymy Jezusowi Chrystusowi.
"Zwróć swój wzrok na Jezusa, jak wielki jest twarzy tej czar. Urok ziemskich spraw dziwnie zblednie wnet, w blasku jego miłości bez miar."
Wierzę, że to świadectwo było dla Ciebie zachętą, niech Cię Bóg błogosławi.
<